Sunday, September 1, 2013

Pierwsze spotkanie Motives

Dokładnie, już za mną. Nie było to do końca to, czego się spodziewałam i bardzo się rozczarowałam, chociaż nie zrezygnuję z dalszych. Podejrzewam, że to rozczarowanie w wiekszym stopniu zawdzięczam swojemu nieprzygotowaniu do całej akcji. Nie poczytałam na stronie, co powinnam wiedzieć, nie zadzwoniłam do żadnej sponsorki, żeby dowiedzieć się, co powinnam ze sobą zabrać. Na resztę już nie miałam wpływu - zawiodła organizacja, temperatura, dźwięk i telefon. No więc od początku - całe spotkanie miało zacząć się o 9 rano w hotelu Sheraton na Queensie. Byłam tam o 8.30, żeby zająć sobie jakieś miejsce i...wpadłam na ponad setkę ludzi w kolejce. Podsłuchałam, że niektórzy czekają od 6 rano. Serio? Równie dobrze mogłam przyjechać dwie godziny później, bo dosłownie tyle sterczałam w kolejce. Mało tego, okazało się, że prawie wszyscy się znają i tylko ja, jak ten debil nie znam ani jednej osoby. Cudo, wiecie jak to jest? Jak przenieść się w środku semestru do nowej szkoły :) Druga sprawa - byłam jedyną białą dziewczyną w tym tłumie i to już mnie nie pocieszyło niestety. Mogę śmiało powiedzieć, że 80% osób to Azjaci, 19.9% to czarni no i ten ostatni wypierdek procentowy to ja. Mało tego, kiedy już zbliżała się moja kolej, okazało się, że nie ma wolnych miejsc przy stolikach i będę musiałą zadowolić sie siedzeniem na tyłach. Bosko. Trudno się mówi. Wybrałam krzesełko i zadwolona czekam na początek pogadanki. Porozglądałam się i okazało się, że wszyscy zaopatrzyli się w laptopy, tablety, nawet zeszyty do notatek, ale oczywiście tylko ja mogłam wziąć telefon na wyładowaniu, no nie? Nawet zdjęć nie porobiłam :/ Kolejna rzecz - dziewczyna siedząca obok mnie zapytałą, dla kogo pracuję. Yyyyy??? No bo ona robi makijaże dla Vogue, Elle i czegoś tam jeszcze, nawet przyniosła wycinki z gazet, w których o niej pisano i załączano jej zdjęcia. Hmmm ok, pominę już buty za kilka tysięcy, które miała na sobie. Naprawdę czułam się źle - każdy coś o sobie wiedział, ba, sami właściciele salonów, makijażystki, profesjonaliści, a ja? No ale na szczęście jedna dobra osoba podniosła mnie na duchu, mówiąc, że każdy jakoś zaczynał. Niestety, do końca nie wytrzymałam, bo temperatura w środku była tak niska, że o mało nie zamarzłam. Wkleję parę zdjęć, ale nie oczekujcie za wiele, komórka mi padła po kilku minutach :/ Aha, plus zmiana fryzury :P


No comments:

Post a Comment