Monday, December 8, 2014

Mikołajkowe zakupy w MAC

Nie wiem, czy byłam niegrzeczna, ale sama musiałam zatroszczyć się o swój prezent mikołajkowy :) Na cel swoich zakupów wybrałam sklep MAC, bo i tak potrzebowałam kilka rzeczy do twarzy. Oddalam się w ręce przemiłej dziewczynie, która naprawdę świetnie dobrała mi podkład. Dodam, że wcześniej  nie używałam podkładów z MACa, ba, nie używałam wielu produktów tej firmy, w zasadzie tylko szminki, ale pomyślałam, że czemu by nie spróbować czegoś nowego? Jakiś czas temu zauważyłam, że skóra wokół nosa jest przesuszona i bardzo nieestetycznie prezentuje się, kiedy nałożę podkład i puder. Chciałam coś, co nie wysuszy skóry, a jednocześnie będzie się trzymać cały dzień bez jakichś wielkich poprawek. Wybrałam podkład Studio Sculpt SPF 15 o odcieniu NW15, który jest idealny dla mojej cery - lekki i nawilżajacy. Do tego dobrałam puder transparentny Prep+Prime, żeby zmatowić twarz, a na zakończenie zdecydowałam się na mała buteleczkę Fix+. Używam podkładu codziennie, a pracuje po minimum 10 godzin dziennie, mam styczność z wieloma ludźmi i mój wyglad to moja wizytówka. Nie mogę sobie pozwolić na swiecaca skóre czy spływajacy badź znikajacy makijaż. Podkład z pudrem współdziałaja fantastycznie, nie mam absolutnie żadnych "ale" co do tego duetu. O Fix+ chyba nie muszę za bardzo się rozpisywać, bo jest to produkt bardzo znany i lubiany. Podoba mi się jego zapach i działanie. Myślę, że po tych zakupach będę częściej odwiedzać salon MAC. Cena wszystkich trzech produktów to $68 - podkład $32, puder $26 i Fix+ $10. Zdecydowanie nie jest to wysoka cena, zwłaszcza za dobre kosmetyki. Podkład jest umieszczony w plastikowej tubce o pojemności 40 ml, czyli o 10 ml więcej niż standardowe podkłady, pudru jest 9 g, a buteleczka Fix+ ma pojemność 30ml. A Wy lubicie MAC? Posiadacie coś, na co warto zwrócić uwagę?






Wednesday, November 19, 2014

Zakupy na jesienne i zimowe wieczory

Ten post będzie dosyć długi, ponieważ długo nie pisałam, a jednak na zakupy chodziłam. Ciężko mi wygrzebać chociaż chwilę wolnego czasu - okres przedświąteczny, wydłużone godziny pracy itp. Pracuję w centrum handlowym, więc większość sklepów mam pod ręką. Nie wiem, czy to dobrze, czy raczej źle :) Oto kilkanaście produktów dla ciała i duszy, w które się zaopatrzyłam przez ostatnie kilka tygodni. 

Najpierw Bath&Body Works - ehh do tego sklepu nie da się wejść i nie zrujnować. Wszystko jest tak piękne i pachnące, że chciałoby sie mieć teraz, już, natychmiast, za każde pieniądze. Weszłam TYLKO po dwie świeczki, a wyszłam z trzema świeczkami, dwoma balsamami, żelem pod prysznic i kompletem wkładów zapachowych do mieszkania. Osobiście uwielbiam świeczki z BBW, uważam że są dużo lepsze niż Yankee i nie tylko dlatego, że są tańsze. Świeczki z BBW dużo ładniej się prezentują i zapach nie jest również taki "duszący" jak w przypadku YC (nawet delikatne zapachy mogą drażnić). Wybrałam trzy zapachy, które wręcz mnie uwiodły:
1. Stress Relief z serii Bath&Body Works Aromatherpy o zapachu eukaliptusa i mięty. Tak, tak, wiem, że takie połączenie brzmi niezbyt "pachnąco", ale zakochałam sie w tym zapachu od pierwszego powąchania. Jest idealny i relaksujący.
2. Black Tie - to już w ogóle mistrzostwo świata! Nie wiem, jak Wy, ale ja uwielbiam zapachy zbliżone do męskich perfum i tak właśnie pachnie Black Tie. Kupiłam go również w postaci wkładów zapachowych i założyłam go jako pierwszy :) Główne nuty to drzewo sandałowe, szałwia i tonka bean (nie znalazłam żadnego odpowiedniego polskiego tłumaczenia, niestety).
3. Flannel - trzeci zapach jest jeszcze z jesiennej edycji, ale i tak go wzięłam, bo jestem fanką takich "pościelowych", "proszkowych" zapachów. Wiadomo, nic nie pachnie lepiej niż świeże pranie. A jakie zapachy wyczujemy? Bergamotkę, mahoń i piżmo. Bardzo, bardzo relaksujący zapach, zwłaszcza na "leniwe dni" z książką     i herbatą:) Cena regularna świeczek to $22.50 i raczej nie spotkałam się z tym, aby kiedykolwiek były w cenach promocyjnych (oprócz małych świeczek, bo te zazwyczaj kosztują 3/$10).

Naturalnie, że na świeczkach się nie skończyło i skusiłam się na produkty do ciała. Kupiłam jeden balsam do ciała o tej samej nucie zapachowaj, co jedna ze świeczek, czyli eukaliptus i mięta - pachnie zabójczo na skórze - oraz balsam do ciała i żel pod prysznic z serii Sleep Bath&Body Works Aromatherapy o zapachu lawendy i wanilii. Używam go głównie wieczorami - gorący prysznic plus ciepła pidżamka i słodka lawenda na skórze. Te oto cuda kupiłam w promocji $5 za sztukę. Cena regularna balsamu to $15, a żelu $13. Myślę, że zrobiłam całkiem dobry interes :)

Następną rzeczą, a w zasadzie rzeczami, które kupiłam są wkłady zapachowe, które podłączamy do prądu. Uwielbiam jak moje mieszkanie pachnie cały czas, a nie tylko wtedy, kiedy pali się świeczka. Muszę przyznać, że przede wszystkim urzekły mnie "pojemniczki" na owe wkłady - piękne, zimowe, o różnych kształtach i kolorach. Nie wiedziałam, które wybrać, ale zdecydowałam się na śnieżynkę i czerwony kwiat, który już jest podłączony i nie chciało mi się go odczepiać (wiem, leniwiec). Nie kupowałam więcej, bo tak naprawdę potrzebujemy tylko jednego zapachu. Podłączony w dowolnym miejscu wypełni całe mieszkanie. Pierwszym zapchem jaki podłączyłam był oczywiście Black Tie        i kupiłam dwie sztuki wkładu plus świeca. Dodatkowo wzięłam Fresh Balsam, czyli mieszanka zapachu sosny, świerku, cedru i eukaliptusa. Wiem, że nie jest to zapach powszechnie lubiany, ale bardzo świąteczny. Myślę, że właśnie w grudniu, w okolicach Świąt będzie idealny. Kolejny zapach to Holiday Apple Crisp - trudno nie zgadnąć, że jest to zapach ciasta jabłkowego. Bardziej jesienny mi się wydaje, ale czemu nie? Champagne Toast - w zeszłym roku dostałam w prezencie świecę o tym zapachu i zakochałam się w niej. Przecudowny, słodki i zarazem swieży zapach. Koniecznie musiałam kupić, nie było nawet mowy, żeby przejść obojętnie. Ostatni zapach jaki wzięłam to Winter White Petals - taki "zimowy" zapach. Cięzko jest go porównać do czegokolwiek, bo jest zarazem swieży i zimny, ale również kwiatowy? Coś właśnie takiego. Regularna cena wkładów to $6.50, ale kupiłam je w promocji 6/$24 i uważam, że to świetna cena. Pojemniczki nie były w promocji        i kosztowały $9.50 za sztukę.

To było na tyle z Bath&Body Works, nie szalałam zbytnio                z balsamami i masłami do ciała, bo czekałam na zamówienie       z Victoria's Secret. Tak, też mają cudowne i seksowne balsamy do ciała. Regularna cena balsamów, żeli, maseł, mgiełek itp. to $14 za sztukę, ale zawsze, odkąd pamiętam, Victoria's Secret ma wieczną promocję 5/$30 i możemy wybrać dowolny zapach, dowolny produkt i skomponować własny zestaw - czy chcemy kupić same mgiełki, same żele, czy też same balsamy - nie ma znaczenia. Wybrałam 5 balsamów i 5 maseł do ciała - część pochodzi               z limitowanej edycji, część jest w stałej sprzedaży. Nie miałam okazji ich jeszcze wypróbować, więc tylko wypiszę po kolei, żeby nie przynudzać.  Balsamy to Warm Ginger, Snow Mint, Frosted Apple, Winter Cranberry oraz Passion Coconut, natomiast masła do ciała to Aqua Kiss, Love Spell (najpopularniejszy zapach VS), Passion Struck, Pure Seduction oraz Mango Temptation. Osobiście mam fioła na punkcie balsamów i żeli pod prysznic, gdziekolwiek jestem to zawsze, ale to zawsze kupuję coś do ciała. Poza tym, za taką cenę grzech nie kupić :)

No i coś dla duszy. Uwielbiam czytać i zdecydowanie wolę książkę od telewizora. Gdybym mogła to najchętniej pozbyłabym się telewizora z domu, ale niestety małżonek jest uzależniony od Play Station i raczej by nie przeszło :) Jeszcze we wrześniu zamówiłam ksiązki w Empiku, po czym rodzice wysłali je do mnie. Nie oznacza to, że przez ten czas nic nie czytałam. Problem jest taki, że książki w polskich księgarniach są koszmarnie drogie i bardziej mi się opłacało kupić je w Polsce i poprosić o wysłanie ich do mnie, niż po prostu iść do księgarni. Oczywiście jestem fanką Kinga (jak można nie lubić Kinga?!) oraz różnych kryminałów, książek o tematyce sensacyjnej, mafijnej, policyjnej czy wojskowej. Dlatego też jedną z książek jest "Il Dottore". Jakiś czas temu zaczęłam oglądać serial "Mob Doctor" i niestety, czego w ogóle nie rozumiem, zakończono jego emisję na jednym sezonie, który tak naprawdę "przerobiłam" w jeden dzień. Znalazłam informację w internecie, że serial powstał na podstawie książki (jak zresztą wiele innych). Jedyna różnica polegała na tym, że akcja serialu rozgrywała się w Chicago, natomiast w książce opisana jest historia z "mojego" podwórka, czyli Nowego Jorku. Tego tytułu też nie mogłam nigdzie znależć, aż w końcu udało mi się wygrzebać na Amazonie. Także wieczory będą zapełnione słodkim zapachem balsamów do ciała, smakiem gorącej jabłkowej herbaty i książkami :)





Tuesday, September 23, 2014

MACowe zbiory

Przez dość długi czas nie byłam fanka marki MAC. Uważałam ja za przereklamowaną, ale cóż, taksię zdarzyło, że pokochałam ich szminki :) Są to jedne z lepszych pomadek, jakie miałam okazję używać. Nie tylko są trwałe, ale i pięknie pachną czekoladą. Wytrzymują na ustach cały dzień, włączając jedzenie i picie, a już zwłaszcza te o matowym wykończeniu, bo to włąsnie tych jestem największą fanką. Większość moich kolorowych produktów do ust jest w kolorze czerwonym, różowym lub takim pomiędzy. Swojego czasu na Instagramie wpadłam na szminkę w odcieniu Rebel, który jest bardzo ciemny, wręcz fioletowy. Bałam się go trochę, ale niepotrzebnie, bo wygląda fantastycznie na ustach, zwłaszcza teraz, kiedy nadchodzi jesień. W swoich powiększających się zbiorach mam Hot Gossip, Relentlessly Red, All Fired Up, Riri Woo, Russian Red oraz Rebel. Moje uzależnienie wyraźnie się nasila :) Cena to około $16, czyli tak względnie tanio (przynajmniej w USA).


Na zdjęciu od góry: Hot Gossip, Relentlessly Red, All Fired Up, Riri Woo, Russian Red, Rebel.

Saturday, August 9, 2014

Cacka od KIKO

W moim mieście w końcu otworzono parę nowych i długo wyczekiwanych sklepów, w tym KIKO. Nie miałam nigdy okazji nic spróbować tej marki więc nie zaszalałam za bardzo. Kupiłam dwa cienie z serii Water Eyeshadow, o pięknym kształcie. Są tak cudownie zrobione, że aż szkoda ich używać :) Kupiłam numer 229 oraz 200 i zakochałam się od pierwszego użycia. Są przecudowne, pieknie się mienią i zostają nienaruszone przez calutki dzień. Na pierwszy ogień poszedł ten w kolorze brudnego złota. Cudo! Nawet nie wiem, czy zawiera jakieś drobinki, czy sam z siebie się tak świeci. Piękny blask, nic się nie osypuje, nic się nie roluje - marzenie. Cena to $14, czyli w granicach rozsądku. Coś czuję, że moje zakupy w KIKO nie skończą się tylko na tych dwóch cieniach.



Tuesday, July 29, 2014

Boska Anastasia w użyciu

Dosyć niedawno odkryłam, że Macy's i Sephora mają w swojej ofercie produkty Anastasia Beverly Hills, ale niestety tylko do brwi. Zaopatrzyłam się w kredkę i barwiony żel utrwalający, a jakiś czas później zamówiłam sobie paletkę do konturowania. Kredka, czyli Highlitind Duo Pencil w kolorze Camille/Sand kosztowała $23 i używam ją zarówno pod łuk brwiowy (matowa część), jak i na linię wodną (błyszcząca część). Żel barwiony, czyli Tinted Brow Gel w kolorze Chocolate kosztował $22. Do tej pory spryskiwałam spiralkę lakierem do włosów i przeczesywałam brwi, ale zdecydowałam się w końcu kupić żel. Spisuje się nieźle, można go nałożyć na brwi uzupełnione cieniem lub na czyste brwi, jeśli ktoś woli naturalniejszy wygląd. No i ostatni zakup to paletka do konturowania, która kosztowała $40 i zawiera w sobie 6 różnych wkładów, które można uzupełniać. Ja posiadam 3 bronzery, 1 rozświetlacz i 2 pudry. Jestem niesamowicie zadowolona z zakupu, z paletką można zrobic wszystko - wykonturować i rozświetlić twarz, zrobić makijaż oczu, uzupełnić brwi. Dosłownie wszystko. Nie żałuję wydanych pieniędzy ani trochę.



Wednesday, July 16, 2014

Paletki do ust i puder mineralny

Pół godziny temu rozpakowałam paczuchę i porobiłam zdjęcia. Powiem, że spodziewałam się troszkę większych produktów, ale cóz, na zdjęciu wszystko zawsze wydaje sie większe, prawda? :D Bardzo podobają mi się opakowania paletek ( The Essential Lip Kit i Stolen Kisses Lip Kit), są takie jakby gumowane? Nie wyślizgują się z ręki. Natomiast puder Luminous Loose Powder Light - mała fajna kosteczka, gdy się skończy to bankowo opakowanie będzie używane do czegoś innego. Jeszcze nie wypróbowałam na sobie, jak będzie wszystko wyglądało i się spisywało, ale napewno wszystko opiszę. Cena paletek to $35, a pudru $21
Aha, z innej paczki - tatuaż jest w trakcie robienia, nie jest wykończony, będzie wyglądał zupełnie inaczej :) Nie mogę się już doczekać :)



Saturday, July 5, 2014

The Stars&Stripes Edition

No więc Dzień Niepodległości już za nami, zwierzaki doszły do siebie. W sumie nie było zbytniego huku, bo w Nowym Jorku fajerwerki są nielegalne, można ich używać mając na nie zezwolenie. Wracając do kosmetyków - Glossybox taki sobie, ujdzie, ale nie wiem czy będę kontynuować zamawianie pudełek. Ok, to w takim razie zaczynajmy:

1. Strangebeautiful Colorbloc - fajnie zapakowane lakiery, oczywiście pod kolor amerykańskiej flagi. Fajnie się nakładają, długi pędzelek współpracuje z nami fantastycznie. Dwa minusy: zapach - śmierdzi/pachnie konopiami indyjskimi i trwałość - odprysł tego samego dnia. Cena: $18

2. RUSK Texture Dry Finishing Spray - niestety nie nacieszyłam się długo, bo przestał pryskać :( wiem tylko tyle, że po spryskaniu nasze włosy nie są "mokre" jak po zwykłym lakierze tylko suche, coś jakbysmy pryskały powietrzem (???), do trwałości nie mogę się przyczepić. Cena: $18

3. AYRES Patagonia Body Butter - taka przyjemna mieszanina ziół i olejków, bardzo mi przypadło do gustu, ale starczyło aż na dwa użycia, nietsety. Cena: $28 

4. Camille Beckman Platinume Gold Imperial Repair Hand Therapy - krem jak krem, dobry do torebki jednak trochę pocą mi się po nim ręce no i pachnie cytrynowo, a jakoś nie bardzo lubię ten zapach w kremach. Cena: $10

5. Sumita Beauty Champagne Eye Shadow Pencil - nie używałam jeszcze, bo zraziłam się po kredce do oczu tej samej firmy. Cena: $18

No i to by było na tyle.