Monday, January 13, 2014

Nareszcie w moich rękach

Wprawdzie z lekkim opóźnieniem, ale w końcu mam swoją paletkę Naked 3 :) Dodam, że przed i po premierze był taki szał, że nie dało rady w ogóle dostać sie do tych paletek i wolałam poczekać :)  W ogóle cieszy mnie to, że Urban Decay nie zrobiło klientom takiego świństwa jak MAC ze swoją kolekcją RiRi - produkty były na stronie wyprzedane w godzinę, a później na Amazon MAC sprzedawał te same produkty dwa lub trzy razy drożej, strasznie żałosne. 
Nie wiem, czy jest sens recenzować coś, co jest wręcz idealne :) Mamy 12 kolorów, dzieki którym możemy stworzyc naprawdę mnóstwo przecudownych makijaży bez niewiadomo jakiego wysiłku. Trójeczka uderza bardziej w różowe tony, takie troszkę cukierkowe, ale nie za bardzo. W komplecie pędzel i 4 próbki z bazami. Już sie spotkałam z opiniami, że no jak to? Tylko próbki? Wcześniej byly miniaturki! Wiecie co? Mało mnie to obchodzi, co dodaja jako gratis, bo przecież kupuję tą paletkę dla cieni, a nie dla próbek czy miniaturek, na litość boską. Jak będę chciała inny produkt to pójdę i też kupię, czyż nie? Nie wiem w ogóle, o co ta awantura :) Ok, trzymajmy się tematu - cienie zapakowane w fajne, metalowe pudełeczko, w załączniku pędzel oczywiście, który troszeczkę różni się od tego z Naked 2, ale mi to absolutnie nie przeszkadza :) na pierwszy rzut oka wydawało mi się, że paletka wygląda bardzo podobnie do Dwójki, ale wystarczyło postawić je obok siebie i wątpliwości zostały rozwiane :) Taka przyjemność kosztuje $52, czyli jest to już raczej górna półka, ale są rzeczy, na których nie oszczędzam, bo wiem, że będą mi służyć długie lata :)


2 comments:

  1. Marze o tej paletce! Jest prześliczna a kolory ładne i stonowane! Pozdrawiam

    ReplyDelete