Wednesday, November 19, 2014

Zakupy na jesienne i zimowe wieczory

Ten post będzie dosyć długi, ponieważ długo nie pisałam, a jednak na zakupy chodziłam. Ciężko mi wygrzebać chociaż chwilę wolnego czasu - okres przedświąteczny, wydłużone godziny pracy itp. Pracuję w centrum handlowym, więc większość sklepów mam pod ręką. Nie wiem, czy to dobrze, czy raczej źle :) Oto kilkanaście produktów dla ciała i duszy, w które się zaopatrzyłam przez ostatnie kilka tygodni. 

Najpierw Bath&Body Works - ehh do tego sklepu nie da się wejść i nie zrujnować. Wszystko jest tak piękne i pachnące, że chciałoby sie mieć teraz, już, natychmiast, za każde pieniądze. Weszłam TYLKO po dwie świeczki, a wyszłam z trzema świeczkami, dwoma balsamami, żelem pod prysznic i kompletem wkładów zapachowych do mieszkania. Osobiście uwielbiam świeczki z BBW, uważam że są dużo lepsze niż Yankee i nie tylko dlatego, że są tańsze. Świeczki z BBW dużo ładniej się prezentują i zapach nie jest również taki "duszący" jak w przypadku YC (nawet delikatne zapachy mogą drażnić). Wybrałam trzy zapachy, które wręcz mnie uwiodły:
1. Stress Relief z serii Bath&Body Works Aromatherpy o zapachu eukaliptusa i mięty. Tak, tak, wiem, że takie połączenie brzmi niezbyt "pachnąco", ale zakochałam sie w tym zapachu od pierwszego powąchania. Jest idealny i relaksujący.
2. Black Tie - to już w ogóle mistrzostwo świata! Nie wiem, jak Wy, ale ja uwielbiam zapachy zbliżone do męskich perfum i tak właśnie pachnie Black Tie. Kupiłam go również w postaci wkładów zapachowych i założyłam go jako pierwszy :) Główne nuty to drzewo sandałowe, szałwia i tonka bean (nie znalazłam żadnego odpowiedniego polskiego tłumaczenia, niestety).
3. Flannel - trzeci zapach jest jeszcze z jesiennej edycji, ale i tak go wzięłam, bo jestem fanką takich "pościelowych", "proszkowych" zapachów. Wiadomo, nic nie pachnie lepiej niż świeże pranie. A jakie zapachy wyczujemy? Bergamotkę, mahoń i piżmo. Bardzo, bardzo relaksujący zapach, zwłaszcza na "leniwe dni" z książką     i herbatą:) Cena regularna świeczek to $22.50 i raczej nie spotkałam się z tym, aby kiedykolwiek były w cenach promocyjnych (oprócz małych świeczek, bo te zazwyczaj kosztują 3/$10).

Naturalnie, że na świeczkach się nie skończyło i skusiłam się na produkty do ciała. Kupiłam jeden balsam do ciała o tej samej nucie zapachowaj, co jedna ze świeczek, czyli eukaliptus i mięta - pachnie zabójczo na skórze - oraz balsam do ciała i żel pod prysznic z serii Sleep Bath&Body Works Aromatherapy o zapachu lawendy i wanilii. Używam go głównie wieczorami - gorący prysznic plus ciepła pidżamka i słodka lawenda na skórze. Te oto cuda kupiłam w promocji $5 za sztukę. Cena regularna balsamu to $15, a żelu $13. Myślę, że zrobiłam całkiem dobry interes :)

Następną rzeczą, a w zasadzie rzeczami, które kupiłam są wkłady zapachowe, które podłączamy do prądu. Uwielbiam jak moje mieszkanie pachnie cały czas, a nie tylko wtedy, kiedy pali się świeczka. Muszę przyznać, że przede wszystkim urzekły mnie "pojemniczki" na owe wkłady - piękne, zimowe, o różnych kształtach i kolorach. Nie wiedziałam, które wybrać, ale zdecydowałam się na śnieżynkę i czerwony kwiat, który już jest podłączony i nie chciało mi się go odczepiać (wiem, leniwiec). Nie kupowałam więcej, bo tak naprawdę potrzebujemy tylko jednego zapachu. Podłączony w dowolnym miejscu wypełni całe mieszkanie. Pierwszym zapchem jaki podłączyłam był oczywiście Black Tie        i kupiłam dwie sztuki wkładu plus świeca. Dodatkowo wzięłam Fresh Balsam, czyli mieszanka zapachu sosny, świerku, cedru i eukaliptusa. Wiem, że nie jest to zapach powszechnie lubiany, ale bardzo świąteczny. Myślę, że właśnie w grudniu, w okolicach Świąt będzie idealny. Kolejny zapach to Holiday Apple Crisp - trudno nie zgadnąć, że jest to zapach ciasta jabłkowego. Bardziej jesienny mi się wydaje, ale czemu nie? Champagne Toast - w zeszłym roku dostałam w prezencie świecę o tym zapachu i zakochałam się w niej. Przecudowny, słodki i zarazem swieży zapach. Koniecznie musiałam kupić, nie było nawet mowy, żeby przejść obojętnie. Ostatni zapach jaki wzięłam to Winter White Petals - taki "zimowy" zapach. Cięzko jest go porównać do czegokolwiek, bo jest zarazem swieży i zimny, ale również kwiatowy? Coś właśnie takiego. Regularna cena wkładów to $6.50, ale kupiłam je w promocji 6/$24 i uważam, że to świetna cena. Pojemniczki nie były w promocji        i kosztowały $9.50 za sztukę.

To było na tyle z Bath&Body Works, nie szalałam zbytnio                z balsamami i masłami do ciała, bo czekałam na zamówienie       z Victoria's Secret. Tak, też mają cudowne i seksowne balsamy do ciała. Regularna cena balsamów, żeli, maseł, mgiełek itp. to $14 za sztukę, ale zawsze, odkąd pamiętam, Victoria's Secret ma wieczną promocję 5/$30 i możemy wybrać dowolny zapach, dowolny produkt i skomponować własny zestaw - czy chcemy kupić same mgiełki, same żele, czy też same balsamy - nie ma znaczenia. Wybrałam 5 balsamów i 5 maseł do ciała - część pochodzi               z limitowanej edycji, część jest w stałej sprzedaży. Nie miałam okazji ich jeszcze wypróbować, więc tylko wypiszę po kolei, żeby nie przynudzać.  Balsamy to Warm Ginger, Snow Mint, Frosted Apple, Winter Cranberry oraz Passion Coconut, natomiast masła do ciała to Aqua Kiss, Love Spell (najpopularniejszy zapach VS), Passion Struck, Pure Seduction oraz Mango Temptation. Osobiście mam fioła na punkcie balsamów i żeli pod prysznic, gdziekolwiek jestem to zawsze, ale to zawsze kupuję coś do ciała. Poza tym, za taką cenę grzech nie kupić :)

No i coś dla duszy. Uwielbiam czytać i zdecydowanie wolę książkę od telewizora. Gdybym mogła to najchętniej pozbyłabym się telewizora z domu, ale niestety małżonek jest uzależniony od Play Station i raczej by nie przeszło :) Jeszcze we wrześniu zamówiłam ksiązki w Empiku, po czym rodzice wysłali je do mnie. Nie oznacza to, że przez ten czas nic nie czytałam. Problem jest taki, że książki w polskich księgarniach są koszmarnie drogie i bardziej mi się opłacało kupić je w Polsce i poprosić o wysłanie ich do mnie, niż po prostu iść do księgarni. Oczywiście jestem fanką Kinga (jak można nie lubić Kinga?!) oraz różnych kryminałów, książek o tematyce sensacyjnej, mafijnej, policyjnej czy wojskowej. Dlatego też jedną z książek jest "Il Dottore". Jakiś czas temu zaczęłam oglądać serial "Mob Doctor" i niestety, czego w ogóle nie rozumiem, zakończono jego emisję na jednym sezonie, który tak naprawdę "przerobiłam" w jeden dzień. Znalazłam informację w internecie, że serial powstał na podstawie książki (jak zresztą wiele innych). Jedyna różnica polegała na tym, że akcja serialu rozgrywała się w Chicago, natomiast w książce opisana jest historia z "mojego" podwórka, czyli Nowego Jorku. Tego tytułu też nie mogłam nigdzie znależć, aż w końcu udało mi się wygrzebać na Amazonie. Także wieczory będą zapełnione słodkim zapachem balsamów do ciała, smakiem gorącej jabłkowej herbaty i książkami :)